poniedziałek, 17 stycznia 2022

Zakopane na Sylwestra


 Oj dawno nie byłam w Zakopanem. Ostatnio, kiedy zdobywaliśmy jaskinię Mylną. To było parę lat temu. Zatęskniłam za powrotem. Dodatkowo mam świadomość, że w zasadzie bardzo mało znam Tatry i Zakopane.

 

Ruszyliśmy. 

Plan był taki: że coś dla mnie i dla męża. Mąż lubi jazdę na nartach, ja piesze wycieczki.

Podzieliliśmy dzień na dwie połówki. Do 11.30 narty, a potem zmiana kombinezonu narciarskiego na strój do trekingu i na szlaki.

Mieszkaliśmy koło Szymoszkowej w Hotelu Royal Hill. Pokój z aneksem kuchennym i łazienką ładny, ale 100 m od Royal Hill stoją stacje wysokiego napięcia. Na zdjęciach ich nie widać, a szkoda, bo byśmy nie zarezerwowali pobytu. Śniadania w formie kateringu - nie sprawdziły się. Za każdym razem prawie to samo: talerz z żółtym serem, wędliną, czasami jajko, serek topiony, dżem w opakowaniu z plastiku. Rozpieścił nas Dask Resort w Szklarskiej Porębie. Tamte śniadania - to była czysta przyjemność. Mógł być gofr, naleśnik, jajecznica, wszystko o czym można pomarzyć na śniadanie.

Royal Hill - niestety linia wysokiego nie powinna być tak blisko.

Szlaki, które przeszliśmy:


- cały czarny Dolny Regiel, od Wielkiej Krokwi aż do Kościeliska (powrót busikiem)

 

Dolny Regiel to taki spacerownik. Rodzice z dziećmi na sankach, turyści. Widoki takie jak powyżej. Trasa łatwa, raczej płaska.



- Dolina Strążyska do Siklawicy (tam zauważyliśmy, że się ślizgamy i kupiliśmy raczki)

Siklawica zamarznięta

 

Raczki firmy Camp - sprawdziły się!

 


- Doliną Białego do Górnego Regla i do Kalatówek, stamtąd do Kuźnic i busikiem na Krupówki.

Widoki z Górnego Regla

 


- Z Kuźnic zielonym szlakiem na Hale Gąsienicową i dalej nad Czarny Staw, powrót do Kuźnic i znów busikiem

Stoimy przy rozwidleniu na Przełęczy między Kopami. Nad Czarny Staw można dojść Doliną Jaworzyńską, albo przez Skupniów Upłaz.
Już niedaleko. Cała paruję.

 

Hala Gąsienicowa
Zziajani dotarliśmy do Czarnego Stawu

W drodze powrotnej niebo zrobiło się kolorowe i z daleka był widoczny Giewont


- Busikiem do Palenicy Bialczańskiej i stamtąd do Doliny Pięciu Stawów do schroniska i z powrotem. Tu zaskoczyło nas strome podejście, ale niezbyt długie i daliśmy radę. Najbardziej dokuczył nam deszcz, który ostatniego dnia utrudniał nam chodzenie. Byliśmy cali mokrzy, ale dopiero to odczuliśmy, kiedy w drodze powrotnej wysiedliśmy z busika. 

Dolina Pięciu Stawów po wyjściu ze schroniska

 

Jazda na nartach z Szymoszkowej bardzo przyjemna. Stok jest dość długi nawet na początku trochę stromy. Rano od 9.00-11.30 warunki były bardzo dobre, zwłaszcza, że większość przychodziła na stok dopiero koło 11.00.

 

Warunki narciarskie - znakomite

Zaliczyliśmy dwa schroniska. W tym jedno tylko z zewnątrz: Murowaniec.

 



Drugie w pełnym tego słowa znaczeniu tzn Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Te drugie uratowało nam życie, bo byliśmy cali mokrzy i wymęczeni. To najpiękniej położone schronisko w jakim byliśmy. Ruch tam większy niż na Marszałkowskiej.




Z restauracji zaliczyliśmy Gazdowo (ceny umiarkowane, jedzenie bardzo dobre, ale grzane wino niestety wywołało ból głowy), Tradycja (Bachleda - Córuś) góra i dół. Na górze drogo, ładnie i dobre jedzenie. Na dole kuchnia włoska i marne jedzenie. Na górze byliśmy bez rezerwacji, ale udało się zająć stolik 2 osobowy. Poza tym było dużo wolnych stolików.

Kawiarnia Na czwartym pietrze nad Tygodnikiem Podhalańskim, dość urokliwe miejsce, można poczytać sobie gazety i zjeść ciastko za 24 zł i herbatkę marzeń - za 17!

W drodze powrotnej zaliczyliśmy Restaurację Siedlisko, gdzie była kolejka, nie ma rezerwacji, jest dobre jedzenie i umiarkowane ceny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnio

Niesamowite

Ale Bohmowi udało się znaleźć wyjaśnienie. Według niego cząstki elementarne oddziałują na dowolną odległość nie dlatego, że wymieniają mię...