Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Siennej. Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że nasza kwatera znajduje się bardzo blisko stoku i wyciągu Luxtorpeda.
Czarna Góra to ośrodek narciarski zbudowany stosunkowo niedawno. Miejscowa plotka głosi, że zbudował go Polak, który 25 lat temu wyemigrował do Austrii i w Polsce postanowił zarobione pieniądze zainwestować w infrastrukturę dla narciarzy. Chwała mu za to. Po pierwsze dlatego, że zarobił, po drugie dlatego, że zrobił coś dla Polaków.
Ośrodek wygląda jak przycupnięta przy stoku nowoczesna dzielnica apartamentowców. To w sumie jeden budynek (Aparthotel Czarna Góra) po jednej i pięć apartamentowców po drugiej stronie drogi w kierunku Miedzygórza. Zdarzają się promocje, że przy zakupie miejsca noclegowego całodzienna jazda wyciągiem kosztuje tylko 5 zł. Uwaga: basen i sauna jest tylko dla gości hotelowych z apartamentowców. Mieszkasz w agroturystyce? Do basenu i sauny nie masz dojścia, a najbliższy w Stroniu Śląskim nie zachęca do spędzania w nim czasu.
Sam wyciąg, tzn Luxtorpeda ma przepustowość 4000 osób na godzinę i jest naprawdę szybki, tyle tylko, że frekwencja parę razy przewyższała przepustowość. Kolejki były takie, że jeździliśmy tylko 2 godziny dziennie (cena w sezonie to 60 zł.) od 9.00-11.00, kiedy większość narciarzy jeszcze była na śniadaniu. Nie opłacało się wykupywać karnetu na dłużej (np na 4 godziny), bo większość czasu spędzało się w kolejce (nawet 20 min.).
Zjazdy:
zjazd czerwony - okej, ale szybko jest rozjechany (sypki lód), bo większość narciarzy właśnie tam szlifuje swoje umiejętności.
Zjazd czarny jest super. Gorsi narciarze nie ćwiczą na nim zjazdów i jest więcej przestrzeni. Gorzej kiedy za plecami jedzie snowboardzista. Jeśli jedzie to słychać taki charakterystyczny tępy huk. Ten huk sprawia, że nie czuję komfortu. Nie ma to jak narty, które prawie bezgłośnie szusują po śniegu. Słychać wtedy tylko ciche: szus..., szus...
Jest jeszcze wyciąg Żmijowiec: krzesełka 4 osobowe. Jest trochę wolniejszy bo ma przepustowość 3500 na godzinę, zjazd krótszy. Z Luxtorpedy łączy go krótki wyciąg talerzykowy. Warto jednak nim chwilę pojeździć, zwłaszcza jak jest mało osób.
Szlaki piesze.
Przeszliśmy w sumie 4 szlaki.
1. Sienna - Polana Pod Jaworową Halą - Schronisko na Śnieżniku - Śnieżnik
2. Sienna - Lesieniec - Schronisko na Iglicznej, sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej
3. Sienna - była kopania uranu - muzeum ziemi- jaskinia Niedźwiedzia- Willa pod Jaskinią (tam przerwa na obiad) - nocne przejście przez górę Rudkę do Siennej
4. Przełęcz Puchaczówka - Przełęcz pod Chopkiem - Jaskinia na skale - powrót przy Konradowskim potoku.
Zwiedziliśmy samochodem 4 miejscowości:
1. Miedzygórze
2. Kłodzko
3. Ladek Zdrój
5. Zamek Książ
A teraz moje spostrzeżenia:
Szlak nr 1 na Śnieżnik - wspaniała droga po szczytach wzgórz. Coś cudownego nawet przy widoczności do 50 m.(taką mieliśmy). Bajkowe drzewa, schronisko ledwo wystające ze śniegu i sama góra, którą się zdobywa o wiele za szybko, gdyż podejście jest bardzo proste. Widziałam mnóstwo osób z psami, co mi się bardzo podobało, bo pamiętam, że w Bieszczadach nie można było zabierać swoich pupili.
Szlak nr 2 - w wyższych partiach trochę dziki, niżej rozjechany przez ciężki sprzęt zabierający drzewo z lasu. Przez to, że rozjechany, to śliski i dwa razy rąbnęliśmy. Po drodze mija się piękną polanę i strome zejście, by potem asfaltówką dojść do schroniska. Widok z tarasu widokowego przy schronisku wynagradza wszelkie trudy (jeśli komuś przejście tego szlaku sprawiło trudność). Również widziałam turystów z psami (nawet w schronisku). Jedynie do sanktuarium nie weszliśmy, bo akurat była msza.
Szlak nr 3 - prowadzi asfaltówką, która w zasadzie jest używana sporadycznie, więc idzie się bardzo przyjemnie. Polecam zwiedzić byłą kopalnię uranu. Można dowiedzieć się ciekawych rzeczy z historii np tego, że kopalnia leżąca na terytorium Polski była kopalnią należącą do ZSRR.... Muzeum ziemi jest mniej ciekawe, ale ma interesujące eksponaty np skamieniałe jaja dinozaurów.
Jaskinia Niedźwiedzia to duża komercja i dlatego nie zwiedzaliśmy jej. Poza tym musielibyśmy czekać 2 godziny na zwiedzanie, a w zimę dzień jest krótki byliśmy już głodni, a tam nigdzie nie ma żadnej restauracji. To znaczy może jest w lato, bo jakieś stoliki były. W okresie poświątecznym jednak oprócz zwiedzania i sklepiku nic nie działało. Szkoda! Z Jaskini Niedźwiedziej poszliśmy do Kletna, bo chcieliśmy wrócić inną drogą niż przyszliśmy. Polecamy restaurację Pod Jaskinią, bo dobrze nakarmią i dadzą 'rozchodniaczka' przed wyjściem. Wracaliśmy po ciemku (tylko śnieg, księżyc i latarka w telefonie) pomagały nam w znalezieniu właściwej drogi.
Szlak nr 4 - zaczyna się na Przełączy Puchaczówka z piękną kapliczką wzniesioną przez zonę mężowi,który nie wytrzymał z tęsknoty w Twierdzy Kłodzkiej i przez 12 godzin szedł do niej, za co później został rozstrzelany. Wierszyk w kaplicy upamiętnia tę historie. Dalej prowadzi przez polanę do lasu wśród wzgórz. Kiedy tam szliśmy minęło nas dwóch biegaczy i ostrzegało przed myśliwymi. Faktycznie po pewnym czasie zobaczyliśmy ustawioną przez myśliwych informację: uwaga polowanie. Ponieważ nie chcieliśmy zawracać, więc zaryzykowaliśmy i poszliśmy dalej. Niedaleko był nasz skręt w lewo do jaskini na ścianie, która tak naprawdę jest pozostałością po Jaskini w Rogóżce. Był tu kamieniołom i jaskinia po kawałku została 'wybrana'. Pozostała tylko ta Na ścianie, ale wejście do niej jest tak trudne (stromo), że nie próbowaliśmy. Powrót ścieżką wzdłuż potoku budził nasze spory, ponieważ tak naprawdę nie byliśmy pewni czy dobrze idziemy. Po drodze spotykaliśmy ruiny dawnych domów, a może nawet gospodarstw. Wszystkie były budowane z kamienia i żadne domostwo nie miało już dachu.Kawał czasu jak ludzie je porzucili lub wymarli. Dlaczego? Ciekawa jestem historii ludzi,którzy tam mieszkali. Cy porzucili swoje domy, bo wymarli, czy nie mieli następców, czy następcy uciekli, bo nie chcieli tam mieszkać?
Miejscowości
Międzygórze:
Mała miejscowość, gdzie główną atrakcją jest ulica Sanatoryjna, wodospad Wilczek i ogród Bajek.
Dla mnie najciekawsza była ulica Sanatoryjna i willami w stylu Tyrolskim. Zauważyłam, że sporo domów/ośrodków wypoczynkowych jest opuszczonych. Myślę, że to typowe dla tego regionu.
Kłodzko:
Twierdza w Kłodzku dość ciekawa, ale nie mieliśmy szczęścia do przewodnika. Opowiadał niewiele ciekawych historyjek. Podziemia, labirynty po jaskini Mylnej też nie zrobiły na nas większego wrażenia. Samo miasto nieduże, ładne kamieniczki, mało miejsca do parkowania.
Lądek Zdrój:
Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Architektura zabudowy wspaniała. Jest tam wiele odremontowanych pięknych willi w stylu klasycystycznym i sporo czeka jeszcze na renowację. Myślę, że gdyby odremontować cale miasto byłaby to perełka tamtego rejonu. Poza tym wspaniałe łaźnie tureckie i cukiernia pamiętająca czasy księżnej Orawskiej - to są miejsca, które warto odwiedzić. Polecamy torcik kokosowy.
Książ:
Warto zarezerwować sobie trochę więcej czasu na Książ, niż my go mieliśmy i nawet przenocować w hotelu pałacowym. Nie jest drogi. Można sobie nawet zorganizować jakąś uroczystość w zamku, bo jest własnością spółki z o.o., która obsługuje tego typu wydarzenia. Sam zamek i jego historia bardzo ciekawa. Część opisuje film "Magnat". Chociaż film pokazuje rodzinę Hochbergów w nieciekawym świetle, jako ludzi cynicznych i słabych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz