środa, 27 stycznia 2021

Morsowanie po 55 roku życia

Lubię żyć aktywnie, nabywać nowych umiejętności, mierzyć się z własnymi słabościami. Aktywność działa na mnie jak zastrzyk adrenaliny. Po wysiłku, jestem szczęśliwa, bo znów pokonałam własne lenistwo, niechęć, czy lęk.

Tak jest również w przypadku morsowania.

Zaczęłam morsować mając 55 lat. 

Początkowo jechałam na spotkanie z morsami, kiedy było +11 stopni. W plecaku miałam kostium kąpielowy i ręcznik. Tak naprawdę nie byłam pewna, czy wejdę do wody. Bardziej chciałam popatrzeć na morsów.

Kiedy zajechałam 1 osoba już się moczyła, inne się przygotowywały. Spytałam ich, gdzie się przebierają, a one, że kostiumy już mają na sobie.

Pozazdrościłam im i pomyślałam, że przebiorę się w toalecie toy-toy'a dla inwalidów (jest większa od zwykłej). Kiedy się już przebrałam i wróciłam na miejsce morsowania w zasadzie nie miałam odwrotu.

Do wody należało wejść!

Rozgrzałam się razem z innymi, ruszyłam w stronę wody. Przed wejściem zrobiłam znak krzyża (strasznie się bałam) i weszłam do zalewu. Wytrzymałam koło 5 minut z rękami uniesionymi ponad głowę.

Moje pierwsze morsowanie

 

Po wyjściu z wody, nie było mi zimo. Czułam, że nie mam skóry, tylko jakąś powłokę, która mnie chroni przed zimnem.

Ponieważ wzięłam ze sobą zwykły ręcznik kąpielowy, a nie ponczo, to miałam problemy z przebraniem się. Zauważyłam również, że bardzo zmarzły mi stopy.

Wróciłam do domu na rowerze (ok. 10 km) z myślą, że za tydzień wrócę.

W międzyczasie zakupiłam buty do morsowania (z neoprenu) i ponczo, żeby się łatwiej przebierać.

Uwaga: lepiej kupić buty z neopreonu zamykane na suwak (nie wciągane), łatwiej je potem zdjąć z nóg, a przy -15 stopniach, jest to dosyć istotne. Oczywiście są osoby, które morsują na bosaka, ale to nie jest mój przypadek.

Mam już butki z neopreonu

 

Od tamtej pory pokonuję kolejne granice.

Morsowałam już przy +11, +4, -2, -10 z wiatrem od wschodu (odczuwalne -18), z lodem i wśród lodu. Jak wieje to jest mało przyjemnie. Zdarzyło się też, że raz kropił deszcz (też niefajne), innym razem świeciło piękne słońce.

Z wody na górkę i z powrotem do wody. A na górce: zdjęcie.


Jakie są korzyści?

- inne odczuwanie zimna.

To jak kiedyś było mi zimno poniżej 10 stopni, tak teraz jest mi ciepło nawet przy temperaturach minusowych.

- satysfakcja z siebie samej, że pokonałam swoje słabości

- przebywanie z fajnymi ludźmi

- rozwojowa, super rozgrzewka przy muzyce z prowadzącą Magdą

Rozgrzewka przy muzyce - zumba.

 

Sporo nas.

 





Morsik przy morsiku.


 

Z korzyści, których nie mogę stwierdzić osobiście, bo zapewne zachodzą w moim ciele bez mojej wiedzy, to:

- zmniejszenie się ilości białego tłuszczu na korzyść brązowego

- zwiększenie odporności (na razie nie choruję, oprócz zapalenia barku na tle zwyrodnieniowym, które zresztą szybko mi mija).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnio

Niesamowite

Ale Bohmowi udało się znaleźć wyjaśnienie. Według niego cząstki elementarne oddziałują na dowolną odległość nie dlatego, że wymieniają mię...