poniedziałek, 2 lutego 2015

Dziki i synogarlice






Dziki namnożyły się na potęgę. U mnie sobie chodzą za siatką jakby nigdy nic. Zryły pole sąsiadów, prawie tak dokładnie jakby chłop przeszedł z pługiem. Sąsiad widział 7 sztuk z długim włosiem, przechodzących sobie spokojnie przez drogę. Nic nie można posiać, ani posadzić poza terenem ogrodzonym, bo od razu przychodzą, ryją i cala praca idzie w gwizdek.




Widziałam ostatnio ze 20-stu myśliwych, chyba ze dwa razy, ale marnie polowali, skoro tyle tego zwierza zostało. O proszę tak to wygląda (20 m od mojego domu) i tak na długość około 200 m.



A to są 'moje' gołębie. 'Moje' w sensie, że mieszkają gdzieś blisko, bo bez przerwy je widzę. Bardzo ładnie 'gruchają'. Kiedyś myślałam, że słyszę sowy, ale to były te gołąbki.
Jeden z nich, choć stoję daleko, przygląda mi się uważnie. Czytam, że to 'sierpówki' bo mają charakterystyczny sierp na szyi. Niektórzy nazywają je 'synogarlicami'. Ta nazwa obiła mi się o uszy. Szczerze mówiąc bardzo lubię te ich 'gruchanie', czy 'pohukiwanie'.









Te ptaki też są powszechnie znane. To bażanty. Te ubarwione (widoczne na zdjęciu) to płeć męska. Tak więc dwóch panów chodzi po zoranej przez dziki ziemi w poszukiwaniu robali?
Chyba tak, bo czytam, że jedzą dżdżownice. Co prawda w zimę chyba nie ma dżdżownic, ale może na takim zoranym kawałku łatwiej im coś znaleźć? To jest właśnie przykład współpracy międzygatunkowej.
Dziki zorały, bażanty przy okazji się pożywiły, a ja mam 'pole obserwacji'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnio

Niesamowite

Bardzo mnie to zainteresowało, bo wychodzi, że wszystko jest iluzją: przytaczam tekst:  Tak narodziła się idea Wszechświata-hologramu. W...