są bardzo kapryśne, bo owocują na pędzie dwuletnim, który często przemarza. Trzeba je okrywać na zimę. Niektóre pędy osiągają u mnie długość do 5 m., wtedy je skracam do 2 m. bo nie ma ich jak zabezpieczyć, a i tak owocują do tej długości.
Doczytałam się, że po owocowaniu należy wyciąć pędy, które owocowały, bo są źródłem chorób. Ja tego nie zrobiłam, więc wycięłam na wiosnę.
W tym roku zima była łagodna, ale i tak je okryłam kartonem od góry, no bo skąd mogłam wiedzieć, że zima nie będzie długa i bardzo mroźna?
Teraz mają dużo owoców.
Zrobiłam z nich już dżemy i pasteryzowałam surowe z łyżeczką cukru bez wody - jako zimową porcję deserową.
Ogólnie pychotka na surowo, również z malinami i bitą śmietaną.
O tej porze roku kwitnie Malope - według mnie piękny kwiat. Zachwyca mnie kielichami kwiatów i zielenią liści i łodyg, które o tej porze roku u innych kwiatów nie są już tak piękne.
Dołączam również fotkę Cynii, które niedługo zrobią się brzydkie, więc to ich ostatnie 5 min.
Przepiękny ten wrzesień. Jest tak słonecznie i ciepło, tylko nocki trochę rześkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz