Od pomysłu do realizacji upłynęło - bagatela - prawie 30 lat.
Punkt pierwszy: wiek - byliśmy najstarszymi uczestnikami kursu żeglarskiego i znacząco podnieśliśmy średnią wieku. Miałam wrażenie, że patrzą na nas 'z ukosa'. Ale co tam - liczy się cel!
Dzień pierwszy:
Wypływamy z prowadzącym (26 letnim instruktorem) z Rydzewa na j. Niegocin. Po drodze na moment zatrzymujemy się w Wilkasach, by kupić prowiant i coś przekąsić.
Spostrzeżenie pierwsze: wiatr wieje mocno i jacht bardzo się przechyla. Mam trudności z utrzymaniem kursu. Pokonujemy j. Kisajny i Dargin. Cumujemy w Zdorkowie.
Dzień drugi:
Uczymy się zwrotu przez sztag (wychylić rumpel na max, zluzować jedną stronę szota foka, wybrać drugą stronę szota foka i przesiąść się na drugą stronę, ściągnąć grota podczas przechodzenia a potem poluźnić grota, jacht zasuwa bajdewindem). Nie jest źle, nawet mi wychodzi.
Co do nazw lin i do czego która służy oraz jak złożyć maszt - lepiej nie pytajcie, bo czuję zmieszanie. Pokonujemy j. Mamry, cumujemy w Pięknym Brzegu.
Dzień trzeci:
Flauta - płyniemy na silniku. Uczymy się węzłów. Pokonujemy j. Mamry i Dargin i cumujemy w Sztynorcie.
![]() |
Remontowany Pałac w Sztynorcie |
Obecnie w pałacu w Sztynorcie, dzięki dofinansowaniu z niemieckiego rządu (po pół miliona euro na 2019 i 2020 rok) trwają prace zabezpieczające obiekt.
W murach pałacu swoje ślady zostawiła też polska historia. Siedemnastowieczny właściciel Ahasverus von Lehndorff, dyplomata i mąż stanu, służył trzem kolejnym królom Polski. W XVIII w. swój pokój w rezydencji miał biskup Ignacy Krasicki, zaprzyjaźniony z właścicielami.
Dzień czwarty:
Uczymy się zwrotu przez rufę (ustawiam się w półwietrze, daję komendę by zluzować jedną stronę szota foka i wybrać drugą stronę szota foka, przesiadam się, delikatnie przesuwam rumpel od siebie, jak grot zaczyna łopotać, puszczam fał grota i jacht robi kontrolowany zwrot przez rufę).
Idzie mi dobrze, ale przy płynięciu na cel mam problemy z utrzymaniem kursu i bez przerwy wchodzę w punkt martwy.
Uczymy się komendy 'stań w dryfie' (wybierz szot grota, wychylić rumpel jak przy zwrocie przy sztag, przesiąść się i w momencie przechodzenia puścić szot grota i wychylić rumpel w przeciwną stronę a na maxa) i to też mi wychodzi, ale prowadzącemu się tak nie wydaje. On na mnie się wydziera, a ja mu zwracam uwagę, że mnie to stresuje. Pokonujemy j. Dargin, Kisajno i cumujemy w Giżycku.
Dzień piąty:
Uczymy się komendy: człowiek za burtą. Jestem po wczorajszym dniu przerażona, ale w końcu się przemagam i robię co trzeba (odpływam bajdewindem przechodzę w półwiatr, robię zwrot przez rufę, ostrzę i przechodzę do bajdewindu, podpływam do człowieka z lewej strony, żeby go wyciągnąć z przeciwnej strony niż jest silnik).
Podczas 'trenowania' instruktor siedzi w kajucie, a my się 'kręcimy po jeziorze Niegocin i Bocznym. Zaliczam kardynałki tzn wpływam na mieliznę i wtedy instruktor wybiega z kajuty, rozgląda się, podnosi miecz i spokojnie wyprowadza nas z mielizny. Potem zmiana, wpływamy na jezioro Boczne i znów trenujemy i po jakimś czasie gdy jestem na półwietrze i mam zamiar zrobić zwrot przez rufę słyszę, jak Kuba mówi: poczekaj bo tam płyną. Patrzę, że płynę prosto na nich, ale oni są na silniku więc teoretycznie my mamy pierwszeństwo! Czekam co się wydarzy, oni płyną swoim kursem, ja swoim i następuje lekkie puknięcie w ich jacht naszym (nasz instruktor znów wylatuje z kajuty i próbuje załagodzić sytuację, bo tamten gość z tamtego jachtu jest 'lekko wściekły'. No nic, po 'puknięciu' jachty odpływają od siebie tzn ten na silniku płynie w swoją stronę, a ja dalej dryfuję. Nasz instruktor informuje nas, że oni mieli pierwszeństwo choć byli na silniku, bo podczas mijania jachtu nie zmienia się kursu.
Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Tamten człowiek już nawet chciał przechodzić na nasz jacht, ale coś mu spadło na nogi i się tym zajął, a potem mu przeszło...
Po tym wydarzeniu miałam jeszcze wpłynąć na silniku do portu tyłem i tego też w ogóle nie ogarniałam tzn płynęłam na 'chybił trafił', ale mój instruktor wykazał się cierpliwością i kierował mną do końca. Pokonujemy j. Niegocin i Boczne i cumujemy w Rydzewie.
Dzień szósty:
Egzamin. Najpierw stwierdzam, że nie przystępuję, ale potem sobie myślę, jak nie teraz to kiedy? A poza tym jestem ciekawa jak wygląda taki egzamin.
Podchodzę, oblewam na teście (15 błędów). Praktyczny nawet mi wyszedł. Tylko podczas komendy Ratuj człowieka użyłam sformułowania 'szmaty precz' (tak ćwiczyliśmy i nasz instruktor nie zwrócił nam uwagi), a okazało się, że to jest brak szacunku dla żagli i miało być 'żagle precz'!
W przyszłym roku znów chcę pływać, wiem coś więcej, więc może będzie lepiej.
A oto nasza 'wodna trasa":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz