czwartek, 1 sierpnia 2019

Sudnia głębinowa


Co roku jest to samo - susza i wszystko zdycha.
Tego roku wróciliśmy z urlopu - i znów susza, aż żal patrzeć na wysuszoną trawę i ledwo dychające 'roślinki'.
Mój mąż rzuca od niechcenia: trzeba zrobić system nawadniający.
I tak się zaczęło.
Studnia była potrzebna bo jak jest susza to wszyscy podlewają i woda w kranie ciurka, a nie leci...I co nam wtedy po systemie nawadniającym, jak nie będzie odpowiedniego ciśnienia w systemie nawadniającym? Na wodociąg nie ma co liczyć. Trzeba samemu wywiercić studnię głębinową, by mieć źródło wody o jednolitym ciśnieniu.
Ale czy u nas jest woda?
Stanęliśmy przed tym dylematem, bo w okolicy niewiele osób ma studnię. W zasadzie słyszałam tylko o jednej.
Przy pobliskiej szkole podobno wiercili, ale do wody się nie dostali.
No nic - trzeba zaryzykować. Ale gdzie wiercić? Panów z różdżkami, jakoś u nas nie ma, geotechników też nie, trzeba samemu coś wymyślić.
Przeczytałam na stronie http://www.wodazadarmo.pl/szukanie%20zyly%20wodnej.html, jak szukać żyły wodnej.
Ustawiłam słoiki wkopane do połowę do góry dnem i następnego dnia o 6.30 rano razem z mężem komisyjnie określiliśmy, który słoik jest najbardziej zaroszony.
Drugi od końca miał 3 krople, co stanowiło dla mnie ciekawe spostrzeżenie, że zakopując słoiki w wyschniętej ziemi otrzymuję zaparowany słoik!
Po określeniu miejsca kopania kolejnym krokiem było poszukiwanie firmy wiertniczej.
Wszyscy byli bardzo zajęci.
Ceny wahały się od 110 zł za metr do 300 zł za metr. Najtańsza była metoda płuczkowa.
Ostatecznie udało mi się ustalić termin wiercenia za 2 tyg.
Gdy przyjechali okazało się, że niestety, ale trzeba było: uciąć parę gałęzi sumaka, rozebrać pergolę i przejechać po warzywie. Wszystko poświęciłam, żeby tylko mieć wodę.
Panowie się ustawili i zaczęli wiercić, a w zasadzie wierciła za nich maszyna.
Początkowo był piasek, potem ił, a potem tzw 'pylica' i usłyszałam, że to bardzo źle, bo w takiej pylicy nie będzie wody i że powinny być żwiry. Przestraszona pobiegłam do domu wykonać telefon do znajomej na ilu metrach ma ten daleki sąsiad wodę i okazało się, że na ponad 30, ale ona dokładnie nie wie.
Kiedy wróciłam do nich okazało się, że woda już jest na 22 metrze!
Moje szczęście nie miało granic. Mamy wodę. To tak jakby usłyszeć: wygrała Pani w totolotka!

Najbardziej zaparowany słoik
Słoiki ustawione 'powiedzmy w linii prostej co metr'.





Maszyna wiercąca. Widoczne rury, które się dokłada w miarę wiercenia.



Woda się lała całą noc i cały dzień, żeby zrobić jakiś 'lej' w studni. To zabieg konieczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnio

Niesamowite

Ale Bohmowi udało się znaleźć wyjaśnienie. Według niego cząstki elementarne oddziałują na dowolną odległość nie dlatego, że wymieniają mię...