czwartek, 30 marca 2017

Pączki własnej roboty

W lutym, może dlatego, że przybliża się widmo postu i tłustego czwartku przypominają mi się pączki własnej roboty. Kiedy zaczynam sobie je wyobrażać, przypominać chrupką skórkę, smak, zapach,  moje zmysły są już tak pobudzone, że ruszam do kuchni w poszukiwaniu potrzebnych mi składników.
Tym razem potrzeba:
- 1 kg mąki
- około 1 l. mleka
- 3 jajka
- około pół szklanki cukru
- kostka smalcu
- paczka drożdży (babuni)
Mam wszystko, mogę robić.
Mleko wlewam do garnka i zagotowuję. Na drugiej fajerce ustawiam garnek ze smalcem i rozpuszczam go. Do miski wrzucam: mąkę, jajka, cukier, drożdże. Kiedy zagotuje się mleko, wlewam je gorące na mąkę, zaraz potem smalec i mieszam drewnianą łyżką (inaczej bym się poparzyła). Jak papka zostanie wymieszana i zobaczę, że mogę do niej wsadzić ręce, zaczynam szybko wyrabiać. W tym czasie kiedy moje ręce wyrabiają ciasto, obserwuję widok za oknem. Parzę na ptaki, drzewa, kwiaty. Czas szybko mija i orientuję się, że moje ciasto odrywa się już od moich palców. Wtedy odstawiam je na bok na 40 min. do wyrośnięcia. Najlepiej przy ciepłym kaloryferze i koniecznie przykryte ściereczką. Po 40 min. kiedy już ładnie wyrosło, wlewam olej do garnka, zaczynam podgrzewać i kiedy już jest gorący zaczynam wrzucać do niego kawałki ciasta, które odrywam metalową łyżką. Kiedy ciągną mi się takie farfocle od łyżki - nie przejmuję się tym, bo wiem, że to będą te moje 'chrupkie kawałki'. Potem gdy zauważę, że zrobiły się brązowe od spodu, przerzucam dwoma widelcami mi na drugą stronę. Kiedy zbrązowieją i z drugiej strony - wyjmuję na talerz i posypuję cukrem pudrem. Z kg mąki wychodzi mi spora miska i jeszcze trochę na talerzu. Niestety, kiedy do nich zasiądę, szybko znikają.
Za tydzień znów zaczynam rozmyślać o chrupkiej, brązowej skórce... itd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnio

Niesamowite

Ale Bohmowi udało się znaleźć wyjaśnienie. Według niego cząstki elementarne oddziałują na dowolną odległość nie dlatego, że wymieniają mię...